22 sierpnia przypada w tym roku Światowy Dzień Długu Ekologicznego.
Oznacza to, że od teraz żyjemy na – swojego rodzaju – “ekologiczny kredyt”.
Tym razem, ze względu na pandemię i związane z nią ograniczenia, dzień ten wypadł 3 tygodnie później niż przed rokiem.
By pomóc klimatowi i środowisku potrzeba jednak przemyślanego działania, nie katastrofy – twierdzą eksperci.
Światowy Dzień Długu Ekologicznego to symboliczny moment, w którym zapotrzebowanie ludzkości na zasoby naturalne w danym roku przekracza możliwości ich regeneracji.
Przez resztę roku jako ludzkość żyjemy “na kredyt”, zaciągnięty wobec nas samych i przyszłych pokoleń.
Data ta jest wyznaczana od blisko pół wieku, w oparciu o dane m.in. na temat zużycia wody, wycinki drzew i emisji zanieczyszczeń.
I choć mówimy o szacunkach, a sam dzień ma wymiar symboliczny, niepokoić ma prawo jeden fakt: z dekady na dekadę wypada on coraz wcześniej.
Jeszcze w latach 80-tych Światowy Dzień Długu Ekologicznego obchodziliśmy w październiku.
Natomiast w ubiegłym roku było to 29 lipca.
Tym razem jest jednak nieco inaczej, ale jedynie za sprawą epidemii i bezprecedensowych ograniczeń.
Wśród głównych przyczyn przesunięcia daty wskazuje się spowolnienie gospodarcze i ograniczenia w przemieszczaniu się, które przełożyły się bezpośrednio na spadek emisji zanieczyszczeń i gazów cieplarnianych, a także zmniejszyły skalę pozyskiwania drewna na świecie.
“Pandemia koronawirusa spowodowała zmniejszenie śladu ekologicznego ludzkości. Prawdziwą równowagę, która pozwoli wszystkim na rozwój, można osiągnąć jedynie planując i wcielając w życie zmiany. Nie za sprawą katastrofy” – piszą w komunikacie eksperci z organizacji Global Footprint Network, którzy rokrocznie wyliczają datę Dnia Długu Ekologicznego.
Podobne wnioski wysnuć można z niedawnych badań opublikowanych w “Nature Climate Change”, według których tegoroczne ograniczenia będą mieć śladowy wpływ na spowolnienie ocieplenia planety.