NaturaPrzyrodaŚrodowisko

Bestialstwo w kolonii kormoranów

Martwe pisklęta fot. z archiwum Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”

Witam. Na odcinku, gdzie łowię pojawiło się sporo kormoranów. Macie może na nie jakieś sposoby, oprócz tego, żeby je wystrzelać? – to tylko jeden z wpisów, które często pojawiają się na internetowych forach wędkarskich. Wszystko wskazuje na to, że nieznany sprawca (lub sprawcy) postanowił pozbyć się chronionego ptactwa zamieszkującego wyspę na Jeziorze Tonowskim, wybierając inną, ale równie drastyczną metodę. Ornitolodzy odnaleźli na niej ponad 110 strąconych na ziemię gniazd, prawie 300 nieżyjących piskląt kormoranów i kilkadziesiąt jeszcze niewyklutych jaj. – Pierwszy raz widziałem coś takiego, w tak wielkiej i przerażającej skali  – usłyszeliśmy od jednego z odkrywców zdarzenia.

Poznańscy ornitolodzy rozpoczęli prace badawcze dla Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra, polegające na monitoringu ptaków m.in. na pograniczu gm. Janowiec Wlkp. i Rogowo. W ubiegłym tygodniu dotarli na malowniczą wyspę na Jeziorze Tonowskim. Gospodarzem akwenu jest Gospodarstwo Rybackie w Łysininie. W centrum ich zainteresowania miała znaleźć się mewa białogłowa i jej potencjalne stanowisko bytowania. – Chcieliśmy sprawdzić czy na wyspie gniazdują mewy. Tylko dlatego znaleźliśmy się w tym miejscu – tłumaczył Pałukom ornitolog, który prosił nas o nieujawnianie nazwiska (jest ono znane redakcji).

Wyspa jest ładna. Bardzo ładna. Ale to, co tam zastaliśmy przeraziło nas i zmroziło. Nazwałem to holocaustem – kontynuował nasz rozmówca. Oczom badaczy ukazały się dziesiątki strąconych na ziemię gniazd w kolonii kormoranów (ok. 110), setki nieżyjących piskląt (ponad 300) i kilkadziesiąt niewyklutych jeszcze jaj. Wysoko na koronach topoli i brzóz pozostały tylko nieliczne gniazda, do których człowiek nie byłby już w stanie dosięgnąć, np. posługując się wiosłem. – Kormoran przeszkadza różnym ludziom. Jestem daleki od formułowania jakichkolwiek wyroków, nikogo nie złapałem za rękę, jednak wiem, że zrobił to człowiek – przyznał. Gniazda mogłyby spaść z drzew w wyniku wichury czy złej pogody, a kormorany potrafią same wyrzucić martwe lub chore pisklęta, jednak bieżnik podeszwy buta odciśnięty na ciele ptaka nie jest zjawiskiem naturalnym.

Wyspa na Jeziorze Tonowskim była pierwszym miejscem, w którym ornitolodzy z Poznania wykonywali tego dnia monitoring. Po tym, co na niej zastali, na drugie stanowisko zlokalizowane na sąsiednim jeziorze jechali z duszą na ramieniu, obawiając się, co zastaną. Na szczęście nie wydarzyło się tam nic niepokojącego. – Bardzo nam zależy, żeby nagłośnić tę sprawę, żeby ludzie nie czuli się bezkarni i nie pomyśleli sobie, że jeśli na Jeziorze Tonowskim uszło to płazem, to będą próbować w innych lokalizacjach – usłyszeliśmy.

Ornitolog porównał makabryczny widok i skalę zniszczeń do zdarzenia z połowy 2021 r., do którego doszło w Czaplińcu na terenie Nadleśnictwa Czerniejewo (woj. wielkopolskie). W wyniku wycinki drzew z gniazdami, przeprowadzonej w sezonie lęgowym czapli siwej, doszło tam do nieodwracalnych zniszczeń – nie przeżyło kilkadziesiąt piskląt, a nadleśniczy został w konsekwencji odwołany ze stanowiska.

Ponad 100 gniazd zostało strąconych z drzew na wyspie fot. z archiwum Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”

W sprawie kolonii kormoranów w Tonowie skontaktowaliśmy się z Polskim Towarzystwem Ochrony Przyrody Salamandra, które zdecydowało się piętnować zdarzenie w mediach społecznościowych. Post opatrzony zdjęciami w bardzo szybkim tempie odbił się w sieci szerokim echem, wywołując silną reakcję wśród odbiorców. Prezes towarzystwa Andrzej Kapel w rozmowie z gazetą nie ukrywał, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstw (z art. 35 ust. 1 i 2 ustawy o ochronie zwierząt i art. 181. § 3 kodeksu karnego, a także wykroczeń z art. 131 pkt 14 ustawy o ochronie przyrody) zostało już złożone w żnińskiej prokuraturze . Potwierdził to jej szef – prokurator Dariusz Mańkowski. – Otrzymał je już jeden z prokuratorów i czynności sprawdzające będą prowadzone przez policję – zapewnił.

Andrzej Kapel wytłumaczył, że kormoran jest gatunkiem objętym częściową ochroną gatunkową. Jego odstrzał, czy nawet płoszenie, wymaga zezwolenia RDOŚ. Na podstawie art. 56a. ustawy o ochronie przyrody może on zezwolić na odstrzał lub płoszenie w przypadku braku rozwiązań alternatywnych. – Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Bydgoszczy nie wydał zezwolenia na odstępstwa od zakazów w stosunku do gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną dla wskazanej lokalizacji. Wpłynęła do nas jednak do wiadomości treść zawiadomienia do Prokuratury od organizacji pozarządowej i RDOŚ w Bydgoszczy będzie współpracować z Prokuraturą w tej sprawie – poinformowała nas rzeczniczka prasowa RDOŚ, Anna Gondek.

Mamy tu do czynienia z hekatombą, złamaniem co najmniej kilku przepisów w kolonii rozrodczej – przyznał Andrzej Kapel, podkreślając, że osoby korzystające z zasobów wód czyli ryb, traktują kormorany jako konkurencję i dlatego zdarza się, że podejmują tego typu działania. Niektóre ze źródeł mówią o tym, że dorosłe osobniki tych ptaków mogą zjadać od

0,5 do nawet 0,8 kg ryb na dobę, co w ogólnym rozrachunku przekłada się na tony.

Salamandra liczy na odzew naszych czytelników. Jeżeli ktokolwiek może pomóc w ustaleniu sprawców lub wie cokolwiek na temat tej sprawy, może kontaktować się z naszą redakcją, policją, prokuraturą lub towarzystwem, które ma swój profil na platformie Facebook. Udostępniło także nr telefonu: 604-836-583.

Autorka: Justyna Kulpińska

Źródło: tygodnik PAŁUKI