EkologiaKlimat

Polityka klimatyczna rządu USA na rozdrożu

Polityka klimatyczna

Administracja Białego Domu wobec ochrony środowiska i klimatu

Od początku swojej prezydentury amerykański prezydent robi wszystko, by poluzować lub całkowicie zlikwidować przepisy mające wspomóc ochronę środowiska i klimatu.

Dziennik „The New York Times” oszacował, że Donald Trump cofnął lub rozpoczął wycofywanie 85 takich regulacji obowiązujących na poziomie federalnym.

Masowa krytyka społeczności międzynarodowej nie przekonała Donalda Trumpa.

Jego administracja potwierdziła, że Stany Zjednoczone rozpoczęły procedurę wycofywania się z porozumienia paryskiego.

Ma to nastąpić jesienią 2020. USA będą jedynym krajem poza tą umową.

Podpisały ją nawet takie kraje jak Syria, Korea Północna czy Rosja.

Moment wycofania z porozumień zbiegnie się z przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi w USA.

Jeśli Trump je przegra, jest szansa, że jego następca odwróci tę decyzję.

Jednak lata prezydentury Trumpa i tak negatywnie przyczynią się do globalnego wysiłku zmiany gospodarki na bezemisyjną.

  • USA w ramach porozumienia paryskiego zobowiązały się, że do 2025 r. ograniczą swoje emisje o 26-28 proc. wobec poziomu z 2005 r.
  • Trump zapowiedział porzucenie go już kilka miesięcy po swoim zaprzysiężeniu
  • W 2017 roku USA zaprzestały implementacji umowy paryskiej

USA nie aprobują porozumienia paryskiego

Przypominamy, że porozumienie paryskie to pierwsze w historii powszechne i prawnie wiążące światowe porozumienie w dziedzinie klimatu.

Przyjęto je pod koniec 2015 roku.

Określono w nim ogólnoświatowy plan działania, który ma nas uchronić przed groźbą daleko posuniętej zmiany klimatu dzięki ograniczeniu globalnego ocieplenia do wartości znacznie poniżej 2°C.

Trzy lata później ukazał się raport międzynarodowej organizacji zajmującej się nauką o klimacie r– IPCC, który wskazuje, że wzrost średniej globalnej temperatury o 1,5°C do końca wieku będzie miał znacznie poważniejsze skutki, niż sądzono, więc nie możemy przekroczyć tego progu, niższego niż wskazuje porozumienie z Paryża.

Tymczasem od początku swojej prezydentury amerykański prezydent robi wszystko, by poluzować lub całkowicie zlikwidować przepisy mające wspomóc ochronę środowiska i klimatu.

Dziennik „The New York Times” oszacował, że Donald Trump cofnął lub rozpoczął wycofywanie 85 takich regulacji obowiązujących na poziomie federalnym (stan na wrzesień 2019 r.).

Niedawno zdecydował np. o zniesieniu przepisów mających zapewnić czystą wodę pitną – wolną od zanieczyszczeń i środków chemicznych.

Twierdził, że takie regulacje krzywdzą rolników, deweloperów i właścicieli gruntów.

Próbował też znieść zakaz wiercenia w celu wydobycia ropy i gazu w rejonie Arktyki i na Oceanie Atlantyckim.

Sąd uznał jednak, że zniesienie zakazu było nielegalne.

Trump zniósł również nałożony na firmy zajmujące się wydobyciem ropy i gazu obowiązek raportowania emisji metanu, który jest gazem cieplarnianym.

Odrzucił regulacje zakazujące używania wodorofluorowęglowodorów, które również przyczyniają się do efektu cieplarnianego, w produkcji lodówek i klimatyzatorach.

Polecił też rządowym agencjom, by nie stosowały wskaźnika „społecznego kosztu węglowego”.

Używano go do porównania kosztów powodzi występujących na wybrzeżach i innych zjawisk związanych z ocieplaniem się klimatu z kosztami związanymi z ograniczaniem spalania paliw kopalnych.

Zmiana klimatu i jej wpływ na gospodarkę USA

W roku 2018 naukowcy zaprezentowali raport, przygotowany zresztą na zlecenie rządu, w którym alarmowali, że zmiana klimatu będzie miała katastrofalne skutki ekonomiczne dla USA.

Badacze obliczyli, że jeśli USA zignoruje zmianę klimatu i nie podejmie działań, do końca stulecia globalne ocieplenie spowoduje w tym kraju setki tysięcy zgonów i straty warte ok. 500 mld dol. każdego roku.

Prezydent Trump stwierdził wtedy, że w te prognozy nie wierzy.

Gdyby administracja prowadziła inną politykę i nie cofała regulacji dotyczących energetyki czy emisyjności samochodów, gdyby były działania systemowe czy framework regulacyjny, który sprzyjałby transformacji, to przebiegałaby ona szybciej i w energetyce, i w transporcie, i każdym innym sektorze – mówi Marcin Popkiewicz, fizyk, wykładowca, redaktor Naukaoklimacie.pl.

Tymczasem decyzje prezydenta USA idą w odwrotnym kierunku: na wiele sposobów – mniej lub bardziej ukrytych – dotowane są paliwa kopalnych, luzowane są przepisy dotyczące ochrony środowiska, co powoduje, że koncerny wydobywcze przerzucają koszty zarówno na lokalne społeczności, jak i na całą ludzkość.

W rezultacie amerykańskie emisje, które w minionej dekadzie spadły o kilkanaście procent w zeszłym roku podskoczyły o prawie 2 proc.

W Stanach Zjednoczonych realizowanych jest mnóstwo innowacyjnych projektów energetycznych, ale polityka federalna może to stymulować lub spowalniać.

Na razie spowalnia – wskazuje Popkiewicz.

Przypomina, że duża część Amerykanów nie zgadza się z decyzją prezydenta o wycofaniu się z umowy paryskiej.

Nie tylko duża część demokratów – ponad 90 proc., ale i większość republikanów. W zależności od badania, poparcie dla porozumienia paryskiego i działań klimatycznych w społeczeństwie amerykańskim jest na poziomie 65-77 proc. – mówi.

Co zrobi reszta świata?

W dyskusji wokół działań, które każdy kraj musi podjąć, by zmniejszyć ryzyko katastrofy klimatycznej, zawsze pojawia się ktoś, kto pyta: skoro tak duży kraj jak USA nie ma zamiaru kiwnąć palcem, to po co my mamy się wysilać?

Zawsze wyciągamy drzazgę z oka bliźniego, gdy w naszym tkwi belka – odpowiada na to Marcin Popkiewicz.

To, że Stany Zjednoczone nie stymulują swojej gospodarki w takim kierunku, który pozwoli na zmniejszenie emisji, jest oczywiście problemem. Ale co robi Polska?

W czerwcu odbył się unijny szczyt, na którym dyskutowano kwestię neutralności klimatycznej do 2050 roku, którą Polska de facto zawetowała twierdząc, że nawet wyzerowanie emisji w Europie nie ochroni klimatu, jeśli Chiny, USA i inne kraje też nie zaprzestaną emisji.

To oczywiście prawda, ale jakie głosy podniosły się w Chinach, gdy UE nie zdecydowała się podnieść swojego celu ochrony klimatu?

Chińczycy powiedzieli, że skoro Europejczycy emitujący per capita więcej od nich (a do tego od dawna) i nie zamierzają podnosić swoich ambicji klimatycznych, to dlaczego mają to robić Chiny, skoro potrzebne są działania globalne?

Każdy wskazuje palcem na kogoś innego.

Co na to Amerykanie?

Amerykanie wskazują na Chińczyków i Europę (bo to u nas zaczęła się rewolucja przemysłowa), my wskazujemy na Amerykanów i Chińczyków.

Chińczycy na nas i na Amerykanów, bo oni nie tylko emitują mniej na osobę.

Robią to od niedawna, ale też duża część przypisywanych im emisji ma miejsce przy produkcji towarów, które płyną do nas czy do USA.

Jeśli każdy będzie mówić: niech inni coś zrobią, ja poczekam, to będziemy mieć globalny pakt samobójczy.

Chyba nie tego chcemy dla nas i naszych dzieci? – dodaje Popkiewicz.

Szkody, jakie Trump wyrządził swoją antyklimatyczną polityką, są duże, ale USA mogą znów wejść na drogę transformowania gospodarki w kierunku, który mógłby pozwolić na uniknięcie katastrofy klimatycznej (na poziomie federalnym, bo niektóre stany taką politykę realizują pomimo działań prezydenta).

Kiedy? W 2020 roku.

Wtedy w listopadzie za oceanem odbędą się wybory prezydenckie.

Na razie nie wiadomo, jak potoczy się dalsza kariera polityczna Donalda Trumpa, ale nawet jeśli nie zostanie usunięty z urzędu, to w wyborach może przegrać z kandydatem demokratów.

Jeśli tak się stanie, jest raczej pewne, że USA zobowiążą się do ograniczania emisji i znów dołączą do porozumień paryskich. Mogłyby to zrobić, i to szybko – w ciągu 30 dni od podjęcia takiej decyzji.